Zrobiło się trochę cieplej to i chętnych do jazdy coraz więcej, mimo zmiany czasu, która nas nieco skołowała. Wiatr był zachodni to i w tą stronę postanowiliśmy jechać, aby łatwiej było wracać. Najpierw Sławomir oprowadził nas po swojej okolicy prezentując lokalne ciekawostki. Pierwszą był zielony samochodzik z szybą wyklejoną mandatami parkingowymi, potem miejsce niedawnego pożaru, aż w końcu pojechaliśmy przez Wyspę Bolko, Chmielowice, Komprachcice na parking leśny koło Szydłowa.
Wycieczka była dziś krótka, toteż relacja takoważ ? Dzień trochę ponury z prognozą na śnieg, deszcz i nie wiadomo, co jeszcze. Ale kwiat Klubu zawsze gotów ? Choćby poodwiedzać stare kąty niedaleko od miasta.
Jak mówi Mądra Księga "Na relacji 2 lub 3 świadków oprze się sprawa". Mamy więc rzadką okazję zobaczyć wycieczkę niedzielną widzianą oczami 2 różnych osób ? Zapraszamy do lektury!
Zgodnie z przysłowiem – “w marcu jak w garncu” – ta niedziela bardzo różniła się od poprzednich. Ochłodziło się znacznie, a na dodatek mocno wiało, toteż na zbiórkę znacznie mniej rajdersów przygnało. Na zbiórce Grzesiu R. nie zapomniał o dzieńkobietowym święcie i częstował panie – cukierkami o wdzięcznym imieniu „Grześ”, potem zrobił nam grupowe zdjęcie i wyprawił w trasę.
Kolejna ciepła niedziela w lutym, tyle, że trochę wietrzna, co wcale nie przeszkadza kolejnym rajdersom wychylać się ze swoich zimowych legowisk. Frekwencja była całkiem niezła, choć jak zwykle Grzesiu nas tylko obfotografował i wyprawił w drogę, a „Wojtki” odprowadziły do rogatek miasta. Postanowiliśmy, że jedziemy pod wiatr by z nim wracać i wypadło w kierunku zachodnim. Kazimierz poprowadził nas ul. Budowlanych na Zakrzów, a tam Sławomir na ul. Korneckiego wypatrzył ciekawe malowidło naścienne, które nie do końca rozszyfrowaliśmy.
Luty kolejny raz zaskoczył nas w tym roku, najpierw siarczystymi mrozami i niespotykanymi od lat wielu opadami śniegu, a następnie gwałtownym ociepleniem. W niedzielę słoneczko tak nam zaświeciło, że sporą grupę rajdersów z norek zimowych wygoniło - nawet tych od dawna nie widzianych. Niektórzy przyszli się tylko przywitać, inni pojechali kawałek, ale i tak w niezłym składzie ruszyliśmy przez rozkopane miasto w kierunku Kępy, potem przez Krzanowice i Czarnowąsy pojechaliśmy na Świerkle.
Po raz szósty, dzięki Heńkowi z TTH oraz Leszkowi i innym pomocnikom, we wiacie koło Jeżowego Stawu zapłonęło ognisko. Świętowaliśmy Boże Narodzenie śpiewem i smakołykami przygotowanymi przez Heńka ?
Początek nowego roku, zima straszy chłodem, ale nie wszystkich rajdersów. Zebrała nas się przepisowa liczba i myśleliśmy dokąd pojechać, a że dawno nie byliśmy w tych stronach, to padło na Rogów Opolski. Ruszyliśmy przez wyspę Bolko, Wójtową Wieś, Chmielowice i Domecko. Po drodze Kazimierz dopompował swój rowerek, ponieważ od jakiegoś czasu ma kłopot z tylnym kołem, a w hurtowniach części brak - chyba pandemia wymiotła je z półek.
Już nie pamiętam, które to ognisko w naszym klubie, ale tradycja to tradycja i żadna pandemia tego zmienić nie może. Było nas mniej niż zwykle, ale Nowy Rok powitać w gronie rowerowych przyjaciół wypada. Spotkaliśmy się dopiero o jedenastej, by się wszyscy wyspać zdążyli, podzieliliśmy się na dwie grupy zgodnie z zaleceniami by zgromadzeń nie urządzać. Kazimierz poprowadził grupę pierwszą, a ja czekałam jeszcze chwilę na spóźnialskich czyli Jacusia i Grażynkę, aż w końcu trochę zniecierpliwieni ruszyliśmy gdy zobaczyliśmy ich z daleka.
Ktoś, kiedyś napisał “Wichrowe wzgórza”, a ja odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy wciąż tylko wieje i wieje, nawet u nas na nizinach. A jak wiadomo, wtedy jazda rowerem w otwartym polu jest mało przyjemna, więc trzeba chować się po lasach. Nie inaczej było ostatniej niedzieli. Pomysły, co do trasy, były różne, ale w końcu zwyciężyła opcja – Turawa, bo do tych lasów mamy najbliżej, a i jezioro o każdej porze roku oglądać lubimy.
Odwiedza nas 690 gości oraz 0 użytkowników.